Przeciętny początek
Czasami jest taki moment, gdy dochodzi do Ciebie jak przeciętna jesteś.
Kiedy siadasz przed komputerem z jabłkiem w budynku uczelni i masz tworzyć coś na własnej stronie internetowej. Masz pełną głowę pomysłów, które odpuszczasz sobie po 30 sekundach, bo doszłaś do wniosku, że jesteś za leniwa na duże projekty. Siedzisz i gapisz się na puste miejsce na tekst. I nawet pisząc nie wiesz o czym piszesz.
Klikalny temat
Może gotowanie? Może sport? Może blog? Może seks? Może wszystko na raz? I nie wiesz co będzie najbardziej „klikalne”, a raczej jak coś zrobić by takie było. Nie masz o czym pisać, a więc egoistycznie stwierdzasz, że warto wykorzystać to zadanie na stworzenie czegoś co ani nie pomoże innym ani ich nie zachwyci. Czyli tworzysz coś dla siebie.
Myślisz co chcesz w sobie zmienić: wiadomo że WSZYSTKO, ale starasz się skupić na czymś co pomoże pozbyć Ci się złego myślenia, depresji i tych innych nieistotnych dla ogółu rzeczy. I znowu pustka.
Egoistycznie schudnę.
Tak więc stwierdzasz, iż TRZEBA wyrzucić bagaż bolesnych doświadczeń ostatniego roku, które odbiły się na Tobie w formie 12 nadprogramowych kilogramów. Lepszy taki cel niż żaden. Może to będzie nowy początek? A może tylko nic nie warte bajdurzenie, skończone porażką? Trzeba spróbować.
A więc schudnę, wrócę do formy, opiszę to tu, czym zapewne zanudzę każdego, ale spróbuję. I tak nic nie tracę.
Teraz ważę 67 kilogramów. Mam 160 cm wzrostu i właśnie zjadłam jajecznicę z 3 jajek, 2 bułki, pół szklanki ketchupu, bezę i kawałek ciasta na śniadanie. A więc zapowiada się dobrze. Chyba mam duży problem z jedzeniem. Stąd kategoria kulinaria i galeria by robić zdjęcia jedzeniu… Tak, na pewno mam problem.